Krzyż na górskim szlaku/szczycie jest znacznikiem na wierzchołku
góry i wzgórza, który służy oznakowaniu szczytu. Nierzadko znajduje się przy
krzyżu na szczycie pojemnik z „książką” - rejestrem wejść. Jest wszakże krzyż
jednocześnie symbolem religijnym. "Naznaczanie otaczającej nas przestrzeni
krzyżem jest aktem naturalnym, czymś łatwo pojmowalnym, gdy uwzględnimy ludzką
potrzebę „obłaskawienia” terytorium, nadania mu znamion swojskości. Takie
działania, jak umieszczanie zrozumiałego symbolu w pejzażu codziennych wędrówek
i czynności, są nieodzownym elementem bytowania na danym terenie. Można rzec,
iż stanowią życiową konieczność - emocjonalną, psychologiczną, wypływającą
bardziej z serca niż z rozumu. Tak dokonuje się zadomowienie człowieka w jego
małej ojczyźnie, bioregionie, ojcowiźnie.
W Polsce symbolem, do którego często sięgamy, jest właśnie
krzyż i nie ma w tym nic dziwnego, zważywszy, że - czy się to komuś podoba, czy
też nie - kraj nasz przynależy do kręgu kultury chrześcijańskiej od ponad
tysiąca lat.
Krzyże na szczytach, poza nielicznymi kolosami, zazwyczaj
mają wysokość około dwóch do czterech metrów i są zwykle wykonane z drewna lub
metalu, a nawet szkła. Są na wierzchołkach gór głównie w regionach katolickich
Alp, zwłaszcza w Austrii, Szwajcarii i Bawarii, ale także w Ameryce. Zwykle
stoją na szczytach gór powyżej górnej granicy lasu, ale bywają one również w
europejskich niskich pasmach górskich, na przykład w niemieckim Schwarzwaldzie
czy w polskich Beskidach. Pierwsze krzyże na szczytach europejskich gór
sporadycznie zdarzały się już w XIII wieku. Oznaczały one zazwyczaj
potwierdzenie wejścia na wierzchołek. Ich znaczenie religijne i coraz bardziej
częste wnoszenie na szczyty nastało podczas wojny trzydziestoletniej w XVII
wieku.
Wiek XIX, w którym począł rozwijać się alpinizm, czyli
sportowe zdobywanie gór dla samego ich zdobywania, a jednocześnie zaawansowane
pomiary wysokości gór, wpłynęły także na stawianie na szczytach krzyży. Na
początku drewniane, następnie coraz częściej metalowe były wyposażone w
piorunochrony, a nierzadko na fundamencie w podstawowe przyrządy
meteorologiczne, jak barometr, higrograf i termometr. Bywało, że krzyż wieńczył
prosty wiatromierz.
Także współcześnie stawiane są krzyże na szczytach gór,
wzgórz i na przełęczach. Organizatorami takich przedsięwzięć są zrzeszenia,
kluby alpejskie, grupy ratowników, organizacje turystyczne. Rzadko zdarzają się
osoby prywatne. Bywa, że zgodnie z przysłowiem „co za dużo, to niezdrowo”, że
pomysłodawcy stawiania krzyży popadają w przesadę. Niejako nadużywają
religijnego symbolu, stawiając krzyż mniej ku chwale Bożej, a więcej dla
zaspokojenia własnej pychy i koniecznie z solidną tablicą wskazującą
fundatora.
Gdy dzisiaj szczyty gór naznacza się ważącymi wiele ton
krzyżami, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nie o Bożą chwałę tu chodzi, lecz
o ludzką próżność. Są także dzisiaj przeciwnicy takiej dekoracji wielu
szczytów, uważający, że w naturalnym środowisku sama natura chwali dzieło Pana
i niepotrzebne ludzkie podpowiedzi. Wśród bardziej znanych przeciwników nowych
krzyży na szczytach jest Reinhold Messner – pierwszy zdobywca korony Ziemi,
wszystkich czternastu ośmiotysięczników. Chyba nikt nie zaprzeczy, że
najbardziej popularnym krzyżem górskim w Polsce jest ten wysoki na 17 metrów na
tatrzańskim Giewoncie (1895 m npm) postawiony w pierwszym roku zaczynającego
się XX wieku. Dnia 3 lipca 1901 roku, po mszy odprawionej w kościele
parafialnym w Zakopanem, wyruszyło 500 osób i 18 wozów konnych, wioząc elementy
krzyża do Hali Kondratowej. Dalej wszystkie części krzyża oraz 400 kg cementu i
200 konewek wody niesiono na plecach na Giewont. Jednym ze stawiaczy krzyża był
góral Jakub Gąsienica-Wawrytko. Jego wnuk Stanisław Gąsienica-Wawrytko tak
przed kilkunastu laty przypominał opowieści dziadka: - Pakunki były nierówne.
Ile kto mógł unieść, tyle brał. Ciężko było. W drodze, tuż pod szczytem,
dopadła ich burza. Grzmiało i błyskało.
Jakub Gąsienica-Wawrytko, jak nakazywał zwyczaj, przeżegnał się. Inżynier Górecki z rozbawieniem patrzył na zabobonnego górala. Instruował, że po sile grzmotu można poznać, jak daleko burza jest od nich. Ledwo to powiedział, grom walnął w szczyt. Górecki w panice przeżegnał się trzykrotnie. "Trza się żegnoć roz a dobrze" - miał na to odpowiedzieć Wawrytko. - - - - - - - - - - -
Jakub Gąsienica-Wawrytko, jak nakazywał zwyczaj, przeżegnał się. Inżynier Górecki z rozbawieniem patrzył na zabobonnego górala. Instruował, że po sile grzmotu można poznać, jak daleko burza jest od nich. Ledwo to powiedział, grom walnął w szczyt. Górecki w panice przeżegnał się trzykrotnie. "Trza się żegnoć roz a dobrze" - miał na to odpowiedzieć Wawrytko. - - - - - - - - - - -
Z górskim pozdrowieniem
Kornatka Łukasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz